wtorek, 31 grudnia 2013

Chwilo trwaj !

Magiczny czas minął, ale magia jakby została... Dawno już nie spędziłam tak miło takiego kawału czasu :)
Dużo od świąt przebywamy poza domem, co bardzo dobrze na mnie działa (jak nic zła aura mnie tu dobija!), gdy wracamy Lila bardzo szybko idzie spać, a my mamy czas dla siebie... Z którego w końcu korzystamy jak należy! Razem, nie obok...
Gdy jednak okazuje się, że dochodzi godzina 3 w nocy, a Lila może wstać nawet o 5 zasypiam jak najszybciej, aby naładować w pełni akumulatory na następny dzień. Wczoraj jednak wyjątkowo wcześnie zakończyliśmy dzień... o 1 ;)
Chciałabym, aby ten czas trwał wiecznie.
Patrzę na Lilę i widzę szczęśliwe dziecko. Rozbraja mnie codziennie swym zachowaniem, bystrością, przebiegłością, kombinatorstwem...
Patrzę na Niego i widzę człowieka, który jest najlepszym tatą  pod słońcem. Jak każdy ma swoje wady,  ale  taty takiego można pozazdrościć. Wiedziałam to od zawsze, że ojcem będzie dobrym :) 
Patrzę na siebie i ... się nie poznaję ;)  jakaś wewnętrzna zmiana nastąpiła we mnie,  czerpię z tego ile wlezie :)

Nowy rok ?  Niech będzie taki jak stary, to mi wystarczy.
Teraz wiem, że nie potrzeba mi nowych mieszkań, nowych samochodów (no, nie pamiętam takich czasów i choć nasz nawala to da się przeżyć...),  innych nowych materialnych rzeczy.
Wystarczy, że widzę nasze szczęście, że widzę, że warto było....
Brakuje jednej osoby. Ale On żyje w Nas, nasz Aniołek, wierzę, że czuwa nad nami i dba o te nasze uśmiechy.

Takie różne refleksje mnie dziś nachodzą... Jedyny smutek sprawia to, że dobre zaraz się skończy, On pójdzie do pracy,  Lila do żłobka... Ja będę się uganiać, aby ktoś mnie zatrudnił. Zacznie się ten młyn, na samą myśl mi przykro.

Czy jest tu ktoś kto potrafi zatrzymać czas? To ja poproszę....




poniedziałek, 23 grudnia 2013

Magiczny czas.

Miałam ponarzekać. 
Napisać o  obłudzie, o fałszu.  Chyba mało kto zaprzeczy, że w święta tego dużo.  Nie tylko z resztą w święta. 
Ale po co...
Boli mnie zło tego świata,  ale przecież tego nie naprawię.
Każdy o tym mówi, ale czy każdy widzi, że  również tworzy te zło ?  

Może chociaż w święta o tym zapomnijmy.  [choć ja do świąt o tym nie myślałam akurat;) ]

Wesołych świąt kochani. Nieważne kto jak obchodzi.  Czy z rodziną czy  w samotności. Nie ważne ile potraw, ile prezentów.  Zatrzymajmy się na chwilę i pomyślmy o tym, co czynimy.  
Zastanówmy się co tak naprawdę jest nam w życiu potrzebne i czy warto to mieć za wszelką cenę. Pomyślmy o innych. 
Spełniajmy swe marzenia,  idźmy do przodu...  
Dużo dobra, uśmiechu, zdrowia, szczęścia i miłości. Tej prawdziwej.

No, to życzenia dla Was, jakoś stały się i życzeniami dla mnie ;) 





Ps. nie potrafię częściej pisać. Chyba  jakaś niezapowiedziane zniknięcie czy coś tu było.  Już nawet nie obiecam poprawy, choć chcę tu być. Chcę jednak pisać dla Lili,  a  przez najbliższy czas nie wiem, czy będę umiała w ogóle.

czwartek, 21 listopada 2013

Z końca świata.

Tak się czuję właśnie, jakbym z końca świata tu przybyła. 
Nagle tyle spraw mi przybyło do załatwienia, to tu to tam, nagle tyle twarzy się odnowiło, odwiedzają, odzywają się, spotkania proponują. A przecież mieszkałam zaledwie 7 km. stąd !   Niedowiary.

Mieszkałam sobie na tym odludziu. W okolicy większy sklep to Biedronka była. Jakieś 20 minut spacerkiem. Gdziekolwiek indziej dotrzeć - w autobus trzeba było wsiąść (bądź w auto, ale no... jakoś wciąż się nie mogę przemóc).  Obywałam się ze wszystkim.
A tu nie. Tu trzeba ! 
Do tego doszły awiza. Tam miałam swą sąsiadkę, tam listonosze i kurierzy raczej mnie pamiętali - często paczki zostawiali naprzeciwko, nawet gdy ja nie zdążyłam po prostu otworzyć drzwi, bądź nie mogłam (gdy karmiłam Lilę, spałam i takie tam:P ).  Tu nie ma tego luksusu, trzeba na pocztę się udać.

No i jak już w końcu osiedliłam się w takiej aglomeracji (ha ha)  -  to może by  poszukać pracy ? Oooo i o to właśnie chodziło mi w poprzedniej notce :P Może nie tyle o pracę, co o.... żłobek Lili. 
Strasznie szybko się sprawy potoczyły, jutro będziemy znali decyzję, czy Lila została przyjęta czy nie.
Ale o tym innym razem, to jednak jest bardziej skomplikowany temat.
Tyle, że nie wiadomo kiedy ten następny raz będzie - ale mobilizuje się bardzo. 
Jednak... to już nawet nie, że nie mam siły pisać bloga, ale okazało się, że nawet ich nie starcza na czytanie Was !!  W życiu bym nie pomyślała,,,,, no ale przecież, że nadrobię :))

Dziękuję Wam bardzo za gratulacje :)))

poniedziałek, 18 listopada 2013

Nowe.

Tak jak Iza zgadła pod poprzednią notką - kupiliśmy nowe mieszkanie. Od 1.5 tygodnia jesteśmy przeprowadzeni :)))  Nic nie pisałam, mało mówiłam komukolwiek, bo i to wszystko przebiegało dość burzliwie. Nieważne jednak :))
Mamy swoje wymarzone 3 pokoiki, balkonu się w końcu doczekałam, powrotu do rodzinnego miasta (choć poprzednie chyba jednak bardziej mi się spodobało, ale przecież to tylko kawałek) i... długo by wymieniać :)
Fotek jednak dziś  nie będzie ani trochę bo... robiłam zdjęcia starego mieszkania i aparat zostawiłam u mamy :)  Z resztą póki co nie ma co pokazywać - zanim dojdziemy do tego, co chcielibyśmy tu mieć minie trochę czasu :) 

A za rogiem czai się kolejna zmiana.... której się trochę obawiam, ale z drugiej strony chcę. No ale i o tym później :P

sobota, 2 listopada 2013

Jak zwykle  blog zaniedbany.
Ale jak tu znaleźć siły po dniu pełnym takich wspinaczek


No bo takie, to już luzik, nawet jeśli Panna Lilianna stoi na drewnianym podłokietniku tegoż krzesełka,  które jest oddalone od stołu, a ona wisi na nim rączkami (w takich sytuacjach jednak nie w głowie mi aparat póki co - bo myślę, że może przywyknę w końcu do tego widoku...) . 


Bieganie po łóżku, czy wspinanie się na stoliczki, inne krzesełka itp też występują. Jeśli nie zejdę na zawał,  to będzie cud :)

Znajdujemy również czas na sprzątanie Lilowego pokoiku.  Na sprzątanie "Nowego", ale na to jeszcze przyjdzie pora, aby o tym pisać ;)


Na spacery czas znajdujemy.... 



 

I na  halołinowe przebieranki (no dobra, nie postaraliśmy się :P )


No, to do zobaczenia w grudniu !

(żartuję !! ) 

wtorek, 15 października 2013

Dzień Dziecka Utraconego

Dzięki Fundacji By Dalej Iść rodzice po stracie mogli uczcić ten dzień razem, w sposób wyjątkowy.
Nie powinno ich tam być. Dzieci nie powinny umierać, tym bardziej kiedy nie zaczęły jeszcze żyć.











środa, 9 października 2013

Zabrał tata córkę na spacer.

Matka nie marnując czasu wzięła się za sprzątanie kuchni.
Wrócił tata z córką. Okrzyczał mamę.
"Specjalnie poszliśmy na spacer, żebyś mogła się w spokoju drzemnąć, a Ty sprzątałaś !!!!!!"

Jak mogłam.....


wtorek, 1 października 2013

Miesiąc.

Tyle nas nie było tu.  Nie wiem jak to się dzieje, że niby nie robię nic (no bo przecież tylko SIEDZĘ w domu z dzieckiem), a na bloga mi nie po drodze. Co prawa Was czytam, a tu jakoś tak...

Położyłam się wczoraj do łóżka późną nocą. Próbowałam znaleźć odpowiednią pozycję do spania... Nagle usłyszałam to. Najpiękniejsze.Wspaniała muzyka... Wdech, wydech, wdech, wydech...... Oddycha. Spokojnie, bezpiecznie. ONA. Leży obok, a ja słucham jej oddechu. Widzę jak słodko śpi. Przytulam.
Jakie to szczęście. Że jest, że mogę ją dotknąć. Za nią widzę Jego. Mikołaja nie dotknę. Ale czy na pewno ?  Przecież, dzieci od nas nie odchodzą... On nie oddycha. Nie ma go, a jednak jest. Cząstka Jego jest w niej. Na pewno. Serce się raduje, bo jest Ona. Ale... czy byłaby ? Pytanie beznadziejne, bez odpowiedzi. Czy On jest w Niej, czy  Ona jest bo Jego nie ma? Czy gdyby był, to Jej by nie było ?
Są oboje. Czuje to....  Jakie to szczęście, że choć tego jednego oddechu mogę słuchać.
Nie ma nic piękniejszego....

15.10.2013  - Dzień Dziecka Utraconego. Pamiętajmy o tych, których obok nie ma... Dwa lata temu Mikuś dostał swojego balonika. Parę dni później dostaliśmy odpowiedź. Najpiękniejszą. 9 miesięcy później tuliłam tego małego Kurczaczka mocno, wiedziałam, że to nie stało się od tak.
Wiedziałam, że Mikuś odczytał to, co mu przekazaliśmy....
http://www.dlaczego.org.pl/ 



"Widzicie na niebie te chmurki? Na każdej chmurce siedzi sobie dzidziuś i czeka aż jego mama i jego tata zawołają go na ziemię. Wtedy się rodzi."  
 

środa, 4 września 2013

Fascynujący czas.

Zdecydowanie się zaczął ten okres, kiedy to niektóre rzeczy są dla mnie niepojęte. Bo jak to możliwe, że mały człowiek, który przecież parę dni temu był taki niekumaty,  dziś już tyle potrafi ?
Mówię 'idź piciu' ona idzie, pije.
Mówię 'przytul się teraz do taty' ona idzie do taty, przytula, w gratisie buziaka da.
Pytam 'gdzie piłka/okulary/piesek itp' ona pokazuje.
Pytam 'gdzie oko' - pokazuje, drugie też.
Zachęcam 'przybij piątkę' - przybija, nie raz a pięć.
Pytam 'chcesz się kąpać' - całym ciałem podskakuje próbując zedrzeć z siebie ciuszki.
Mówię 'kładź się' - ona się kładzie
Proszę 'powiedz mama' mówi..... ADA bądź MADA (na Ty jesteśmy tak po prostu;D)
No wymieniać można i można.
I jak to możliwe ?  Niesamowite było to, jak zaczęła obracać się na boczki, siedzieć samodzielnie, raczkować... ale zdecydowanie nic nie pobije tego co się dzieje teraz !
Zawsze fascynował mnie ten okres u malców, teraz mam to na co dzień. Chłonę każdą chwilę, próbuję zachęcać do coraz to nowych rzeczy, aby nie zmarnować tego czasu.
Widzę też ten bunt. Mateusz często określa to mianem "bezstresowego wychowania". Nie wiem czy można inaczej wychowywać takie maleństwa, ale wiem, że to nie błąd wychowawczy, a normalne zachowanie tego wieku. I tak późno zaczęła, za to z impetem :P
Potrafi w centrum handlowym czy autobusie rozryczeć się na maxa, piszcząc ile sił. Póki wiem, że nie dzieje jej się krzywda, przetrwam. Najgorzej gdy zaczynam myśleć, że jednak coś boli, że to nie bunt. A i tak pomóc nie mogę. Ale próbuję. Robię wszystko co w mojej mocy.

A najbardziej  oczekiwana czynność też osiągnięta! W końcu !  Mały leniuszek nie miał zamiaru za szybko to zrobić, nie naciskałam,  czekałam cierpliwie, wiedziałam, że dla niej to lepiej, jednak doczekać się nie mogłam... Ale ! Dzień przed ukończeniem 14stego miesiąca Lila wstała i poszła... po okulary swoje, Babiatorsy  poszła.
I chodzi coraz częściej, jednak  nie ma to jak na czterech ;)



wtorek, 27 sierpnia 2013

Każde dziecko jest naj ;))

Miałam pisać już tydzień temu.
O sportowym weekendzie.
O sobocie gdzie z zaciekawieniem wpatrywaliśmy się w zawody Sosnowiec Cup 2013





W niedzielę za to kibicowałyśmy tacie na boisku




i nauka chodzenia po meczu...... ;D


Mecz skończył się słabym dla nas wynikiem, ale tego dnia jednak nie to było najważniejsze. "Po meczu do szatni wtargnęli chuligani" jak to określały portale internetowe. Przykra sprawa, drużyna się posypała, ale dają radę :)  Żal, że w tych czasach panuje prawo dżungli. Wygra najsilniejszy.

No ale dziś chciałam o tym, że każde dziecko jest najlepsze.

Te żywe, roztrzepane, często nieusłuchane - no tak, dobrze mieć takie żywiołowe dziecko, nie takie mimry z mimrami, flegmatyczne, co to będzie tylko maminej spódnicy się trzymać, co to  świata nie spróbuje...
Te spokojne, grzeczne - jednak takie co to mamy słucha, takie ułożone, przy którym rodzic nerwów nie straci, który to zawsze za rączkę będzie chodzić jest super,  bo jak inne matki mogą sobie pozwolić na to żeby dziecko im na głowę wchodziło ?
Chłopak - fajnie, że mam synka, najlepszy to mężczyzna na świecie, nie muszę się martwić o córkę, bo wiadomo, że albo pilnuje się syna (mając go), albo pilnuje się wszystkich innych chłopaków (mając córkę)
Dziewczyna - noo dziewczynka to jest to, fryzury, za kilkanaście lat wymiany ciuchami, do sklepu będziemy razem, będziemy najlepszymi przyjaciółkami,  córka na pewno będzie mi bliższa niż byłby syn...
Te co walczy o swoje - bo w piaskownicy zawsze dostaje to czego chce różnymi sposobami to wywalcząc, no nie da sobie w kasze dmuchać...
Te co ustępuje- no bo grzeczne takie, zawsze się podzieli, nie jest samolubem...
Te jest najlepsze bo ładnie tańczy, a tamto najlepsze, bo wcześnie chodzić zaczęło, a jeszcze inne  tak szybko już mówiło no i przez to jest najlepsze......... 

A jaki z tego morał ?


 Wiadomo, prawda ? :)
Ale jakie to miłe, że to właśnie nasze dziecko jest najlepsze, najpiękniejsze i w ogóle naj naj naj :))) Ważne, żeby to dostrzec i nie wpadać w bezsensowne porównywania :)







wtorek, 13 sierpnia 2013

Radości z codzienności.

Każdy dzień przynosi nowe uśmiechy.
Każda chwila na wagę złota. Wiadomo, jak to wszystko mija.
Pamiętam małą kruszynkę, która leżała na mej jednej ręce. A teraz ?
Taaaka duża. Ucieka z tym zadziornym śmiechem przed mamą. Pokazuje co dzień, że coraz bardziej samodzielna. Pampersa przecież już sama ściągnie,  na stół wejdzie, na krześle chce sama, pić ze szklanki chce (jeszcze nie sama!)...
A ja tylko wspominam. Jak to było wtedy. Jak mi żal było, że ona wciąż rośnie.
Bo ja chciałam mieć takiego małego kurczaczka wciąż w ramionach.
A teraz ? Cieszę się na każdy postęp.
Dziwię się, że ona taka duża, co zauważam jak bawi się z innymi.
Raduję się, że ma tylu rówieśników do zabawy,
że  wciąż uśmiechnięta, że ludzi zaczepia...
Dumna jestem, jak każdy zaczepiony bądź nie, chwali jej oczka, zawsze to na pierwszym miejscu dla obcych. Albo słyszę ukradkiem komentarze na jej temat. Serce się raduje.
Uwielbiam jak ludzie się cieszą, że taka mała a okularki już nosi i to lubi! (przeciwsłoneczne)
Nie wiedziałam, że to wszystko może działać w ten sposób.

Będąc matką wiele rzeczy się nauczyłam. ONA mnie nauczyła. Gdyby nie Lila to bym nie doznała tylu rzeczy,  pewnie wciąż nie czytałabym etykiet,  nie wiedziałabym jak to jest mieć pozaczynanych  kilka książek na raz ( czy ja je kiedyś przeczytam?), nie poznałabym tylu wspaniałych ludzi, nie doświadczyłabym tylu uśmiechów na ulicy...

Pisać można bez końca, każdemu tego życzę, tego wszystkiego :)
Takiego szczęścia jak te poniżej :)


środa, 31 lipca 2013

Na trawce.......

W niedzielę, mimo tego upału, późnym popołudniem wybraliśmy się w pewne zielone miejsce....
Trochę pokićkały mi się dni, myślałam, że pooglądamy tam akrobacje rowerowe i inne takie, na miejscu widząc, że pustki, że nic się nie dzieje sprawdziłam raz jeszcze czy to oby na pewno tu.... no i się okazało, że tu, ale że wczoraj! ;)
No ale nie ma tego złego... Z miłą chęcią "posiedzieliśmy" na kocyku i odpoczęliśmy :)   Kto siedział ten siedział, a kto wariował z aparatem... ten aktywniej odpoczął! :P 










 


Pogodo trwaj!  Ale odpuść afrykańskie upały, pleaseeeee ;)

sobota, 27 lipca 2013

Mało nas, mało nas...

mało nas wciąż.
Gdzie jesteśmy? U znajomych, na spacerach, na huśtawkach... Korzystałyśmy z eL Cztery taty (kontuzja na boisku...) i spałyśmy (ja) do późna, porywałyśmy go na wieczorne spacery i takie tam........
A dziś się przygotowujemy na afrykańskie upały, które dla bezpieczeństwa raczej spędzimy w domu. Szkoda, bo miałam inne plany na ten dzień, ale co się odwlecze........




sobota, 13 lipca 2013

Roczna dziewczyna!

Wciąż odkładam pisanie na potem i dość sprawnie mi to idzie :)  A tematy uciekają koło nosa, bo co pomyślę, to zapomnę ;) A to czasu nie ma, a to dostępu do fotek... w takim razie korzystam z chwili spokoju i ciszy w domu, olewam, że znów karta pamięci ze zdjęciami nie gdzieś daleko i spiszę  co pamiętam :)

Zacząć należy od tego ponad rocznego dziecka, które chyba tak jak wszystkie urosło nawet nie wiem kiedy :)  A mi się już tęskni do takiego niemowlaczka w domu... ;) 
Dzień urodzin minął bardzo szybko, rano i po południu przygotowania do mini przyjęcia,  cieszenie się chwilą, punkt 9 składanie życzeń, obściskiwanie i skakanie po pokoju w ramach uczczenia tej pamiętnej godziny, kiedy to skurcze odpuściły na dobre a na brzuchu wylądował ciepły, mały człowiek :)  Dużo wspominałam tamtego dnia:)  I słonko wyszło jakby na zawołanie :)
Późniejszym popołudniem Lili odziała TUTU i opaskę (zdjęcie z poprzedniej notki) robioną przeze mnie specjalnie na te okazję (taki mały prezencik hand made) i czekaliśmy na gości :)
Niestety do końca imprezy Lila nie wytrzymała, "odpadła" wcześniej, ale na tort się załapała. Tort to w ogóle zawiła historia. Chciałam zamówić, aby nie było wtopy w razie czego, no ale żadne piekarnia nie spełniała moich oczekiwań, bądź je przeceniała ;)  Wpadłam więc na pomysł, że piekę sama tęczowy tort -jak nie wyjdzie, to wtedy zainteresujemy się gotowym :)
No ale wyszedł  (zdjęcia na szczęście na kompie;) )

Myślę,że jak na debiut tortowy nie było źle  :)  Masa jakby wsiąkła w placki,ale nic to :) 

Nie wiem jak tam z osiągnięciami Lili jak na jej wiek, bo nie czytam tego.  Dużo gada po swojemu, sprawnie domaga się jedzenia,  przemieszcza się z prędkością światła,  naśladuje... psa na jego widok [więcej naśladuje, ale jednak tylko to na widok każdego psa;)], wspina się na co może, uwielbia się bawić autkami,  od wczoraj na topie jest również drewniany wózek z ikei, którego jak tylko zobaczyła oddać nie chciała... No i nie wiem co jeszcze :)) 
Może warto nadmienić, że z pozytywnym dla siebie skutkiem pokazuje różki :)  Wraz z wiekiem niemowlęcym skończył się anielski charakter :) Narzekać aż tak bardzo nie mogę, ale jednak już wiemy do czego służą piski i krzyki, wiemy, że zaczęła domagać się tego czego chce ze wszystkich sił :) No ale wierzę, że  jeśli trochę nad tym popracujemy to będzie si :) 
Wysypiać się daje, bo śpi ostatnio do 8, czasem do 7 - jednak lepsze to niż godzina 5 :) Choć podejrzewam, że może dzieje się tak tylko ze względu na to, że to tatuś z okazji urlopu wstaje rano do córy, no to córunia tatunia daje mu się wyspać... A ja i tak jakoś dłużej już spać nie mogę i dołączam szybciutko do nich :)   Za to wieczorami padam jak nigdy bardzo wcześnie jak na mnie :) 

No, to może starczy jak ten pierwszy raz po dłuższej przerwie :)  Mam nadzieję, że od dziś pisanie pójdzie mi równie sprawnie jak czytanie :)

sobota, 29 czerwca 2013

niedziela, 23 czerwca 2013

ZOO & Dzień Ojca :)

Dni takie piękne i intensywne, że aż sił brak by o nich pisać. 
Zaliczyliśmy Kraków, zaliczyliśmy spotkanie z ciocią Olą :) , piknikowanie z przyjaciółmi Najmniejszymi, spotkania, a za sprawą trwających upałów zaliczamy (prawie) codzienne spacery z Najmnijeszymi naszymi! I matka ma z kim pogadać i dziecko z kim pogaworzyć ! A wszystko to przez ogarniający skwar, który nie chce się wynieść z naszego mieszkania ! Musieliśmy się ewakuować - alternatywą było pozabijanie się wzajemnie (humory średnio dopisują gdy nie ma czym oddychać, a człowiek non stop się lepi), no ale szkoda nas... tacy fajni jesteśmy, że żal dla świata :P 

No, ale wracając do tematu - wczoraj Mateusz ledwo po pracy wszedł do mieszkania (po nocy był! Ma zdrowie ;)) i zarządził wycieczkę do ZOO ! No jakże mogłabym się sprzeciwić.
Jedyne co mnie zastanawiało, to to czy Lili choć minimalnie zwróci uwagę na to, że otacza ją coś nowego. Na odpowiedź długo nie czekałam - jej miny patrzącej na zwierzątka, najbardziej na ptaszki mówiły same za siebie!
Potem spacerek po Parku Śląskim (Hexe aaahhh... jak Ty masz bosko mieszkając tak blisko! ), obiadek i powrót do domu :) Pogoda się z nami zgrała, na zamówienie wręcz  -  parę metrów odjechaliśmy i zaczęła się ulewa !



A dziś... Jako, że mamy dzień Taty to z rana czekała na kogoś laurka i odznaka...;)



Pomyśleć, że nie tak całkiem dawno, bo przecież TYLKO rok temu laurka wyglądała tak wypukle... a do tego się ruszała ! Pierwsza laurka ;)

środa, 12 czerwca 2013

Czasem mi się nie chce.

nie chce mi się wstawać tak wcześnie. Godzina 5 to zdecydowanie za wcześnie, choć lepiej to niż 4. Ale jak śmiem narzekać jak śpimy do 7 ? Skandal !
Że też Lilek się w mamę nie udała, skowronkiem zdecydowanie nie jestem ;)

Dobrze, że spać nie musimy razem. Po naszym wyjeździe już się podłamywałam, bo punkt 00.00 był krzyk, ryk i nic nie dawało ukojenia poza duziiiim łóżkiem. Nie wiem co się stało, ale na szczęście samo przeszło.
Kocham Cię córko nad życie, ale łóżko dzielić chcę tylko z tatisiem Twoim ;)

O, wczoraj dostaliśmy miłą niespodziankę




Już straciłam nadzieję na ten soczek, a tu proszę - dotarł. Z Lilką moją :)

Czekam na kolejną. Babiatorski moje wyczekane. Okulary dla Lili, wygrane oczywiście, ale zapodziane gdzieś na poczcie. Może kiedyś też zrobią suprajs... ! :)