poniedziałek, 24 września 2012

Jaka ona jest.. (import.)

Moja córka. Mój mały Skarb.
Niedawno koleżanka napisała mi, że do dziecka czasem przydałby się pilot. A tu masz ci los, dzieci były mądrzejsze i pomyślały o tym wcześniej ;)
Wystarczy jeden przeraźliwy krzyk, żeby rodzic w sekundzie był obok.
Wystarczy jeden uśmiech, żeby rodzic był w siódmym niebie.
Wystarczy trochę pogaworzyć, żeby i rodzic zaczął rozmowę/zaczął naśladować.
Wystarczy głośno purtnąć w pieluchę, żeby rodzic ją zmienił.
Wystarczy pomachać główką, żeby rodzic podał smoczka.

można by tak w nieskończoność...

A mąż mi wczoraj przypominał, jak to byłam w ciąży i płakałam, że co my zrobimy z takim maleństwem, że skąd będę wiedziała, czemu płacze itp itd.. No nie uwierzyłam mu! Gdzie on słyszał takie bzdury ? Przecież ja zawsze wiem, co potrzebuje moje dziecko ;)
Nie napiszę jak większość matek, że nie wiem jak to było, kiedy jej nie było. Że już nie pamiętam... Bo pamiętam, wiem. Wcale nie uważam, że te życie wtedy było puste... Bo było równie udane :)
Jednak Lili zrobiła rewolucję. Zawsze wiedziałam, że pojawienie się dziecka wiele zmienia w życiu. Ale wiedzieć, a przeżywać to, to jednak dwie różne sprawy... ;)

Jaka Ona jest? Ano Lilcia to nasz aniołeczek :) Nocki przeważnie przesypia już całe :) Są wyjątki, i mam nadzieję, że wyjątkami to pozostanie. Zasypia samodzielnie przed 21, bardzo rzadko na rękach, a tak straszyli, że ją przyzwyczaimy do noszenia. Dla mnie straszniejsza była wizja tego, że dziecko potrzebuje bliskości, a ja jej tej bliskości nie dam, bo przyzwyczaję. Pf.
Jak jednak zdarzają się te wyjątkowe noce, to przeważnie pół dnia potem nieprzytomna chodzę. Odkryłam, że nie ważne jak długo spałam, ale ile razy ten sen był nienaturalnie przerywany.
Nigdy nie pomyślałabym, że budząc się po 7 , w mojej głowie pojawią się myśli 'ale ja dziś długo spałam!' . Tym bardziej po tych późnych stawaniach podczas ciąży. Dzień się wtedy zaczynał około 11 przecież!
Jednak w te dni, kiedy Mate jest w domu (albo raczej kiedy to nie musi odsypiać nocki w pracy;)), jestem rozpieszczana i gdy Lila na dobre się obudzi, wędruje z tatusiem do salonu, a mateczka śpi dalej :) Z przerwami na karmienie oczywiście, bo nasza Maleńka potrafi być żarłoczkiem ;P

Karmiona wyłącznie piersią :) Ładnie przybiera na wadze, dziś waga wskazała 6 kilo :) Choć dla mnie to ona już z 10 waży;P Tak ciężko jest mi ją nad ranem z łóżeczka wyciągnąć, grawitacja wtedy chyba jest większa ;P
Urosła od urodzenia 7 cm.
A ja bym chciała, aby już zawsze była taka maleńka :)) Ale czasu nie zatrzymam, a jak czas leci, to jednak wolę, żeby rosła. Wiecie, boję się, że przez te moje myśli, ona naprawdę przestanie rosnąć!

W dzień nie jest bardzo zajmująca. Mam czas na wszystko:) Oczywiście trzeba znów zaznaczyć, że są wyjątki, ale ogólnie nie narzekamy:)

Kąpie się nasza Księżniczka co dwa dni.
Od pewnego czasu ja na to wszystko patrzę z boku :) Tatuś wyśmienicie sobie radzi:) Z resztą on, mimo, iż nie widział 'kąpieli pokazowej' w szpitalu, bardziej chciał tej pierwszej kąpieli niż ja ;) Ja się bałam! Chciałam to odłożyć na jutro, dziś dajmy spokój.. Ale nie, on był twardy i tak w lato kąpiel była codziennie, no bo w te upały to nie wyobrażam sobie inaczej ;) Na początku wyglądało to tak, że Mate ją trzymał, opowiadał jej o wszystkim, a ja mydliłam :) On spłukiwał, otulał, wycierał:)
Poszczególne części ciała, a raczej dbanie o nie, mieliśmy 'podzielone' . Ja bałam się pępuszka ;P Więc o kikucik dbał Mate. Czyścił, psikał itp. Trzymało się to bardzo długo, trochę przygód z tym mieliśmy;)
Ja czyściłam uszka, buźkę i oczka:)
Mate dbał o nosek, bo ja, kojarząc czyszczenie noska z czymś nieprzyjemnym, nie miałam sumienia. NA początku oczywiście były waciki nasączone wodą. Teraz waciki z solą fizjologiczną, czasami pomaga gruszka ;)
Lilcia uwielbia czyszczenie noska, cieszy się, gdy ją coś tam od środka smyra ;)
Gdzieś miałam filmik takiego jednego czyszczenia, może kiedyś wrzucę ;) Także odkąd odkryłam, że to fajna sprawa, przejęłam ten przyjemny obowiązek :)
Noi pazurki - oczywiście, jako pierwszy obcinał TATUŚ !
NA szczęscie i ja się później przemogłam :)

Lileczka nasza codziennie rozkłada nas na łopatki swoimi uśmiechami :), swoimi ahy'ami :) Tak pięknie gaworzy :)))


Noi dziś przeżyliśmy pierwsze (w sumie drugie, bo pierwsze było tuż po narodzinach) szczepienie. Bałam się jak cholera. Nie płaczu. Nie wydanej kasy (wybraliśmy 5w1). Boję się konsekwencji. Mam nadzieję, że te złe nas ominą, choć tyle się naczytałam, że uh.
Oczywiście nie obyło się bez tego płaczu przy wbijaniu igiełki. Myślałam, że odwagę będzie miała po mamusi, której ponoć nie straszne były szczepienia. Ale nie, nie ma tak łatwo.
Na szczęście, nie byłyśmy same. Zgadnijcie kto trzymał na kolankach Lili podczas szczepienia ? ;)))

środa, 19 września 2012

Chrzciny (import.)

16.09 nasze Skarbiątko przyjęło Chrzest Św. :)
Przed mszą, w domku dała nam do wiwatu. Przyjechała moja siostra, jej chrzestna i zaczęła Małą ubierać. Lilcia kocha być przebieraną, ale nie przez ciocie Olę ;P Był taki wrzask... Długo uspokoić się nie mogła, w domu powstało istne pobojowisko.. W sobotę wysprzątałam całe mieszkanie, niedziele wieczorem jak wróciliśmy to za głowę się chwyciłam. Tu jakieś grzechotki, którymi siostra cioteczna Lili (4 lata) próbowała ją uspokoić, tu buty, które siostra mi przywiozła a które ja miałam założyć (niestety wysokie szpilki nie dla mnie, może kiedyś się nauczę ich używać;) ), gdzieś się plączą zużyte chusteczki nawilżane, opakowani po ubrankach, butach, gdzieś w kącie pampers nawet się znalazł.. No długo by wymieniać. Ten obraz utwierdził mnie w tym, że bardzo dobrze, że 'imprezka' po mszy odbyła się w lokalu. Z resztą, w naszym małym mieszkanku byśmy się przecież nie pomieścili.

W drodze do Kościoła Lila się uspokoiła. Na początku mszy miałam obawy, bo co jeśli zacznie płakać? Każdy będzie się gapił i będę się z tym źle czuła. Na początku Mała spała, jednak organy ją obudziły. Na szczęście Lilcia była grzeczna :) Na 6 chrztów- ona najspokojniejsza:) Było jeszcze jedno spokojne dziecko - ale rodzice wciąż musieli z nim chodzić ;). No rosłam z dumy gdy słyszałam za plecami słowa podziwu dla niej (pewno gdybym nie miała tych obaw nie zwróciłabym na nie uwagi;)).
Mszę prowadził Ojciec Dominikanin. Było bardzo fajnie:) Pierwszy raz się spotkałam z tym, żeby dzieci świeżo ochrzczone były obdarowane przez cały kościół brawami ;)
Kazanie też ładne, jednak nasilały moje wzruszenia. Od początku mszy miałam mokre oczy gdy wspominałam jak to było, gdy byłam w ciąży z Mikusiem. Zawsze było mi słabo, przypominały mi się msze w tej parafii (chrzciliśmy w naszej poprzedniej parafii, nie obecnej, z tamtą jestem bardziej zżyta, jakby jakiś magnez był w tamtym Kościele).. Jak na kazaniu usłyszałam słowa, że dzieci nie należą do nas, a do Boga... Moje pierwsze dziecko na pewno. Ono jest z Bogiem... Lilcia jest przy mnie..
Jednak oboje są w moim serduszku i bardzo je kocham :))




Po mszy uczciliśmy ten wyjątkowy dzień w miejscu, w którym bawiliśmy się 4 lata temu na naszym weselu:)
Miło było się spotkać w takim gronie:) Choć nie powiem, czasami miałam dość gdy Lila lądowała na rękach mojej teściowej bądź bratowej bez mojej wiedzy. Leży sobie grzecznie w wózku, wiem, że jak wyląduje na rękach to będzie domagać się jedzenia, a chciałam szybciutko skończyć jeść to co mam na talerzu przed nakarmieniem jej... Mąż chcę ją wziąć na ręce, mówie zostaw.. po chwili się obracam a jego bratowa już buja Lili na rękach;|
Najlepiej podsumował to mój siostrzeniec (6,5 roku) 'czy ta Lila w końcu poleży w wózku? Ona już jest zmęczona, tylko na rękach i na rękach...' No trafił w samo sedno ;)
Hitem była też siostrzenica, która hasała w najlepsze gdy my w ciszy jedliśmy obiad... Nagle ona, z drugiego końca sali zawołała 'TATO, KUPĘ!!!'
Myślałam, że pęknę ze śmiechu ;PP