niedziela, 29 lipca 2012

Miesiąc (import.) !!

Dziś skończyłam równy miesiąc!! :) Jejcu, jak to zleciało...





A jutro tatuś idzie już do pracy.. Cały ten miesiąc spędziliśmy we trójkę:-) Oj, ciężko będzie się odzwyczaić....




Hm.. może damy radę go zatrzymać jeszcze w domu ;D




Tak czy owak, jak się wyśpię....




To mam nadzieję, że mamusie przestanie boleć głowa i tak jak obiecała, pojedziemy uczcić moją miesięcznicę watą cukrową!!! mmmmm






A mamusia obiecuje za niedługo dokończyć swój poród ;-) i napisać nieco więcej o swej miesięcznej córci.

niedziela, 22 lipca 2012

Jak to się zaczęło, czyli poród cz.1 (import.)

Uwielbiam ten kawałek, od kiedy pierwszy raz go usłyszeliśmy, pamiętam to dokładnie, weekend w Wiśle :) Od tamtej chwili cierpliwie czekałam, kiedy to ja będę mogła zanucić swojemu Maleństwu te słowa:)
To tak dla umilenia mojego długiego wywodu ;P



Żeby nie było, może być bardzo szczegółowo ;)

28.06 przed godziną 14.00 jakoś dziwnie się poczułam. Tak gorzej... Pomyślałam, że poczekam do tej 14.00, poleżę z nogami w górze i może przejdzie.. Jakoś przeszło, ale nie do końca. Napisałam do koleżanki, żeby nie przyjeżdżała, choć chwilę temu rozmawiałyśmy o tym, co ma mi przywieźć..
W ubikacji zauważyłam małe ilości krwi na wkładce. Przeraziłam się. Że już? I co robić ? Szpital? Czekać na męża? Ze łzami w oczach myślałam, byłam przerażona.
Jednak postanowiłam to obserwować. Krew raz była raz nie. Pomyślałam, że może na raty mi czop śluzowy wypada, w końcu od paru dni miałam dziwne upławy...
O 18.00 pojechaliśmy na izbę przyjęć, woleliśmy sprawdzić czy to już czy nie już. Przywitała mnie pielęgniarka ze słowami "zgadza się pani na pozostanie w szpitalu?" z przerażeniem w oczach chciałam dopytać, że jak to, tak bez badania? Tak od razu? A może to nic takiego?.... Ale nie wiem czy wydusiłam z siebie cokolwiek;P Dziewczyna, która przyszła za mną, na to pytanie odpowiedziała, że jeśli będzie potrzeba, to zostanie, kamień z serca mi spadł, bo w tym strachu myślałam, że każdego po kolei kładą na patologie ciąży;P
Zostałam podpięta pod KTG (pierwszy raz słyszałam bicie serca mojego dziecka!!:)) ), później pani doktor zbadała, zrobiła USG (pierwszy raz poznałam wagę mego dziecka! i choć zajęło to niecałą minutę [ważenie], to mój gin tego nie robił, bo to' pół godziny roboty, i tak do porodu się zmieni [jakoby nie było byłam u niego dzień wcześniej czyli 27.06 ;P]).. Chciała zobaczyć jak wygląda to krwawienie... jak na złoć ustąpiło ono w szpitalu. Skurczy nie było, rozwarcie minimalne, więc nikt nie widział sensu w tym, żebym w szpitalu została, odesłali mnie do domu, ze słowami, że przez parę dni na pewno jeszcze nie urodzę :)

Ze spokojem pojechaliśmy do domu, wchodzę do łazienki... a tam znów pełno krwi.. !! a w szpitalu nic!
No, ale skoro powiedzieli, to nie ma się czym martwić:)
Chwilę odpoczęłam, po czym zaczęłam robić sałatkę z fetą, która od kilkunastu dni za mną chodziła i spokoju nie dawała. /Swoją drogą nie wiem czy ona nie miała udziału w tym wszystkim... Dzień wcześniej, od ginekologa pojechaliśmy po łóżeczko dla Maleństwa, potem jeszcze chciałam jakieś bodziaki kupić dla Małej, byłam już mega wykończona, ale zajechaliśmy po drodze do auchan po składniki na sałatkę, oczywiście zrobiły się z tego mega zakupy... I stwierdziłam, że jak już na końcówce jestem, to ostatni raz zjem fast fooda, i pojechaliśmy do Maca... Wróciłam do domu mega wymęczona, ledwo żyłam... /
Zaczął mi twardnieć brzuch, przy tym czułam lekki ból w dole. No, ale przecież on twardniał już od bardzo dawna, na ból może nie zwróciłam wcześniej uwagi.
Zrobiłam sałatkę, niestety zjadłam tylko trochę (nie wiem czemu:/ ;P ) i po jakimś czasie przyszło mi do głowy, że skoro te twardnienie i ból pojawiają się co jakiś czas, to może trzeba by było zapisać godziny, żeby widzieć co ile się to powtarza?
Parę razy zapisałam i poszliśmy 'spać'. Znaczy M. poszedł, bo ja już nie zasnęłam. Od jakiegoś czasu zasypiałam koło godz. 2.00-3.00, wcześniej nie dałam rady..
Leżąc, poczułam silniejszy ból.. pomyślałam, że pewno złą pozycje przybrałam, obróciłam się na drugi bok... za jakiś czas znów ból.. W końcu położyłam się na plecach, z podusią pod krzyżem.. Drzemnęłam się chyba 10 minut. I znów ból. Zapisywałam to wszystko, odstępy były co 30, 20 minut, nie równe straszne. Bóle też dziwne. Raz bolał sam brzuch, za chwilę plecy i brzuch... potem ból z brzucha przenosił się do pleców.. Przechodziło mi przez głowę, że może to skurcze, no ale
po 1. to chyba nie jest ten sam ból co przy okresie, a prawie każdy tak go opisywał.. chyba, że zapomniałam przez 9 miesięcy jaki to ból ;P
po 2. to przecież sama pani doktor mi powiedziała, że jeszcze parę dni! Parę dni to nie to samo co dzisiejszej nocy!!!
Raz swoim jękiem obudziłam M., ale kazałam mu spać dalej. Bo przecież nie ma prawa się nic dziać. (jednak pomyślałam, że w razie czego, to zjem jeszcze parę nektarynek, jako, że później nie będę mogła ich jeść tak od razu [karmienie piersią...])
Zaczęło mnie coraz częściej gonić do kibelka. Tyle, że po każdym załatwieniu się pojawiał się taki ból, że uhhh. Ruszać się nie mogłam, co dopiero mówić o oddychaniu 'do brzucha'.
W końcu zaczęłam tak jęczeć, że M. się obudził na dobre. Ubrał się, ja się ubrałam i zaczęliśmy się zastanawiać. Jechać czy nie? Ból był mocny, jednak nie powalił mnie jakoś. Jak jeszcze dałam radę mówić (bo potem to jednak podczas skurczu nie dało się nic powiedzieć), to mówiłam jakieś głupoty, śmiałam się...
W końcu pojechaliśmy, jak mówi M. o 4 byliśmy w szpitalu (ja już mam zaniki pamięci!). Na izbie przyjęć pani kazała szybko się przebierać, siadać do badania (jeszcze jak przed badaniem złapał mnie skurcz i sobie usiadłam na leżance, żeby go przetrwać, to pani nakrzyczała, że do badania to na fotel a nie na leżankę;P no nie wiedziałam ;) ). I jazda do góry. A nie, zróbmy jeszcze szybkie KTG, przyłożyła mi to cudo do brzucha na chwilunię i tyle ;P
I pojechaliśmy na porodówkę (windą pojechaliśmy).

CDN ;))

czwartek, 5 lipca 2012

:) (import.)

Dziękuję wszystkim za gratulacje i dobre słowa :)

Żyjemy sobie spokojnie we trójkę, dziś zaliczyliśmy pierwszą wizytę położnej, rozwiała niektóre nasze wątpliwości.. Największy problem z ubieraniem Maleństwa mieliśmy, bo niby taki upał, ale przecież taka Kruszynka tylko leży, wszystko taki delikatne...
Ale już wiemy:) Trochę przesadziliśmy w stronę przegrzania ;P

Tak krótko na temat porodu:) M. był cały czas ze mną od początku:) W sumie zaliczyłam szpital dwa razy, za pierwszym mnie odesłali, bo KTG skurczy nie wykryło, USG też w porządku (pojechaliśmy, bo krwawiłam lekko, czop zaczął odchodzić). Powiedziano mi, że jeszcze kilka dni mi zostało. Przyjechaliśmy do domu i pomału zaczynałam czuć skurcze, myśląc, że to nie skurcze. W ogóle opisy skurczy jakie znałam nic mi nie dały - nie były regularne, były różnorodne (raz brzuch, raz plecy, raz to i to itp), krótkie, wcale nie czułam bólu jak na okres, noi... podczas skurczu potrafiłam się śmiać, więc chyba nie był jakieś mega bolesne (no, może te przy końcu, ale to już bardziej zmęczenie mi przeszkadzało..)
Na razie tyle, postaram się później bardziej szczegółowo to opisać, żeby pamiętać na przyszłość :)

Tymczasem.. tak cholernie tęsknię za brzuszkiem! Kocham te Maleństwo, które tak słodko śpi w tej chwili, ale nie czuję żeby to był ten sam człowiekczek, który siedział w brzuszku. Bo jak ona się tam zmieściła ? Niby taka kruszyna, no ale gdzie w takim małym brzuchu ;P
Nie sprawia mi wielkiej radości, że już po tysiąc razy nie muszę odwiedzać toalety w nocy, że mogę spać na brzuchu (w sumie to się odzwyczaiłam..), że mogę normalnie wstać z łóżka bez jęków, bólów, ogólnie jak słonica..
Smutno mi że nie mogę już głaskać tej wielkiej bomby, że pępek już nie jest taki płaski i naciągnięty (uwielbiałam go;P ), że już nikt się nie rozpycha, nie kopie...
W ostatnich dniach ciąży słuchałam namiętnie każdej wersji tej piosenki:



Jak ją teraz puściłam... aż niemożliwe, że mogę jej słuchać sama... Zawsze robiłyśmy to we dwie!
A jak pierwszy raz puściłam Maleństwu Muzykę Bobasa, którą też często w ciąży słuchałam, no to się poryczałam...

Gdzie ten brzuchol...




poniedziałek, 2 lipca 2012

Maleństwo ! (import.)

Jesteśmy we trójkę :)

29 czerwca o 9.00
na świat przyszła Nasza córeczka :)
3350 gr. , 55 cm.


Dzisiaj wróciłyśmy do domku, więcej napiszę za niedługo :)