poniedziałek, 18 czerwca 2012

(import.)

To teraz na zapas już nie śpię. Teraz myślę, że jak będę spać to nie urodzę. Tzn. opóźnię akcję porodową. Noi, że M. po 5 do pracy jedzie.. to ja szybciutko znów zasypiam.. Na pytanie czy się dobrze czuję odpowiadam 'tak, tylko mnie brzuch trochę boli, i niedobrze mi jest i gardło boli (bo w nocy tyyyyyle lodów zjadłam, inaczej bym się roztopiła, tak gorąco...)'
No to mężul ze spokojem mógł iść pracować ;-)

i tak śpię ile wlezie... I dziś pomyślałam, że może będę się kładła ok. 3 w nocy ? To może do 15stej pośpię.. A co jak mój plan nie wypali i mi wody odejdą przez sen jak siostrze?
W ogóle co mi zależy.. kiedyś kobiety rodziły bez facetów i było dobrze. A ja, takie ciepłe kluchy, sama być nie mogę? Najgorzej to z podróżą do szpitala.. No bo jak z sąsiadem którymś, to mi głupio będzie w pampersie (stwierdziłam, że żadne podpaski, założę pampersa w razie czego nie?), głupio mi będzie wyć z bólu i mu tłumaczyć, że jak mam skurcz to każdą dziurę czuję 15 razy bardziej (tak jest jak mi brzuch twardnieje, albo jak mi niedobrze.. ) i ma je omijać ale tak żeby nie szarpać.. I szukać z nim izby przyjęć? Bo cóż z tego, że tam do szkoły rodzenia chodziłam, na zwiedzanie się nie załapałam.. Zawiodłam się na tej szkole.. w moim rodzinnym mieście trwa ona 3 miesiące!! O takiej szkole marzyłam, a nie, że miesiąc i że w ławeczkach będziemy siedzieć... Nieważne.

Albo karetkę mam wzywać? Tu jedynie co mnie kusi to jazda na sygnale ołjea :)
Ale może w tym czasie będą bardziej potrzebujący jej ludzie? A ja do porodu karetkę wezmę? No jak to.. I co, zadzwonię i powiem 'proszę karetkę na ul... bo rodzę i jestem sama w domu bo mąż na kopalni!' .... i co, weźmie mi ten sanitariusz torbę? Nawet dwie, bo do jednej się nie zmieściłam... A co z psiakiem zrobię? Jak będzie skakał po nim.. uczę go, żeby nie skakał, ale to jak ja wchodzę do domu. Musi siedzieć i dostaje ciasteczko wtedy. M. mówi, że to bez sensu, ale ja wierzę, że go nauczę tak ;)


Takie oto mam problemy na kilkanaście dni przed planowanym porodem. I choć mocno czuję, że urodzę pod koniec tego tygodnia (jak już urodzę, to zdradzę czemu tak myślałam... ), to jednak nie musi to być week.. I może jak ONI nie chcą dać urlopu, który kazali planować pod koniec zeszłego roku, obiecali, ugadywali... to może z tych nerwów ktoś się rozchoruje? I będę spokojniejsza?
Jedyny plus z tego wszystkiego to taki, że strach przed samotnością wygrywa z każdym innym. I już nie pamiętam, że to ma boleć i że będę potem w szpitalu leżeć, i że jak ja sobie poradzę ;P

A tymczasem idę malować oczy, dobrze, że mam dwa, bo dwa tusze muszę przetestować ;D

sobota, 16 czerwca 2012

Na zapas się nie wyśpisz (import)

Mimo wszystko próbuję ;) I gdyby nie ten mikroskopijny pęcherz, na pewno by mi się udało.
Wieści ostatnio niezbyt dobre się pojawiły. I u gina, i w pracy u M.. Nie wiem jak można wciąż się na coś umawiać, a potem mieć to gdzieś. Niedawno zaczęłam zauważać, że w MIARĘ fer kopalnia zaczęła się zachowywać. Ale nic nie trwa wiecznie. Także zaczynam przywykać do myśli, że i w czasie porodu mogę być sama. Przynajmniej bez niego.. Muszę opracować jakiś plan w razie czego ;)

Ale są też dobre nowiny:) Łóżeczko zamówione, rzeczy dla Maleństwa przybywa, słońce świeci..
Tyle, że mimo braku sił i częstego nicnierobienia nie mam nawet kiedy na herbatkę do sąsiadki wyskoczyć ;) Choć to raczej z racji braku sił właśnie :)


Tak mi dobrze... mimo wszystko :) nawet gdy nadchodzą myśli, że nie dam rady.. w końcu mam tę garstkę ludzi wokół, którzy są i będą i dają do zrozumienia, że nie jestem sama z tym wszystkim :) Wystarczą oni plus ten malutki bąbel w brzuchu i świat nabiera barw :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Siły odpływają... (import.)

Myślałam, że mnie to nie dopadnie. A z dnia na dzień czuję, że mam coraz mniej sił. Męczy mnie to, bo czasami tyle chciałabym zrobić, chcę żeby mieszkanie było codziennie przygotowane do przyjścia na świat Maleństwa. Chcę je sama przygotowywać, choć wiem, że niektórych rzeczy nie zrobię, bo choć coraz częściej słyszę i czytam, że mycie okien w ciąży to nic takiego, to jednak ja mam w głowie myśl, że nie mogę. Choć teraz, pod koniec, nic by się już raczej nie stało.. Nieważne.
M. twierdzi, że jak będę już w szpitalu, to on chętnie wysprząta :) Już się przekonałam, że faktycznie kiedy jest sam w domu potrafi tak wypucować mieszkanie, że łoo :)

Tydzień temu dostaliśmy dwie paczuszki z rzeczami dla Maleństwa:))) Byłam w siódmym niebie:)))



Przybyło pełno ubranek (przerażona byłam ilością różu... ale dziś lekarz potwierdził płeć, więc mam nadzieję, że nie będzie problemu typu w co ja mam ubrać chłopca:P ), karuzela na łóżeczko, stojak na wanienkę, fotelik/nosidełko i gondola do wózka :) W przyszłym tygodniu powinniśmy już mieć wózek ze spacerówką :)
W sobotę prawie kupiliśmy łóżeczko.. Prawie - bo wydawało mi się, że jeśli kupię na allegro to dużo oszczędzę. Myliłam się. M. obiecał, że pojedzie po te łóżeczko i je kupi.
Na początku chciałam małą kołyskę. Jednak pewnej nocy przyśniło mi się coś, nie wiem co, ale obudziłam się z myślą, że nie chcę kołyski, że lepiej od razu łóżeczko kupimy (choć kołyska lepsza, bo mniejsza, a nasza sypialnia jest mikroskopijna...). Siostra zaczęła mnie namawiać na łóżeczko-kołyskę. Uległam :)


Pochłonęły mnie te przygotowania na dobre:) Ale lepsze to, niż zamartwianie się porodem (co na szczęście na razie minęło tfu tfu tfu;) )

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Imię

30 dni do porodu. Przypuszczalne 30 dni, bo wciąż czuję, że TO stanie się wcześniej :)
Co prawda blog miał być pisany w czasie całej ciąży, jednak to zaniedbałam. Nadrobimy :)

Zabawne, kiedy po tylu miesiącach weszłam na ten blog i zobaczyłam jaki 'pseudonim' na nim wpisałam. Lili . Imię Naszej córeczki, o którym wtedy zapewne nie myślałam;P
O ile nic nie ulegnie zmianie Nasza mała Kruszyna będzie mieć na imię Liliana/Lilianna :) Jakiś czas temu Mateusz dał taką propozycję, ale gdy przeczytałam znaczenie imienia Lila, zwątpiłam. Nie, że jakieś złe cechy posiada, ale.. no nieważne:) Jednak później się opamiętałam, co prawda różne są te 'znaczenia', a dla mnie jest to znaczące;) W horoskopy nie wierzę, ale jednak nieraz przekonałam się, że imienniki nie są przekłamane.

Czy to dobre imię ? Nam odpowiada.  To my bierzemy odpowiedzialność za tą Istotkę, więc upodobania innych są na drugim planie. Ważne, że to nie jest imię popularne, przynajmniej w naszych kręgach i nie słychać 'o nie, ja znałam taką Lilianę.. niefajna była' ;)