poniedziałek, 28 maja 2012

Blisko, bliżej... (import.)

Nie umiem o niczym innym myśleć, niż o tym, że Wielki Dzień zbliża się coraz bardziej.. A ja coraz bardziej świruję ;) Wczoraj na przykład płakałam do M., że ja nie chcę rodzić.. Moją rozpacz pogłębiały czytane na forum wpisy pt "nie mogłam się doczekać porodu". Ja, jak już, nie mogę się doczekać, aż wrócę ze szpitala do domu ;) Nie chcę tam być no..
Dziś mam dzień, że trzeba się przygotować, zamówić w końcu łóżeczko, pojechać do jakiegoś marketu dziecięcego, może natchnie mnie, co potrzebuję jeszcze dla dziecka. Bo szczerze mówiąc, miesiąc przed terminem ja posiadam tylko buteleczki i kremiki, które dostałam na targach rodzinnych bądź w przychodni. Aaaa, mam jeszcze sukienusie z czapeczką. Ale wydaje mi się, że na noworodka jest trochę za duża...
dzidziusia nie może się doczekać nasz mały sąsiad Dori. Każde moje zdanie udowadniające, że jeszcze nie czas aby dzidziuś przeszedł na drugą stronę brzuszka umiał super podważyć. Bo nie ma łóżeczka- on swoje ma w piwnicy i da dla dzidziusia. Smoczek też. Ubrania też. I on się będzie bawił z dzidziusiem. I na rączkach go będzie trzymał tak, tak i tak. I czy dzidzia może to, a czy będzie się bawić w tamto.

[a dzidzia w tym momencie ma czkawkę;P ]

Wyobraźcie sobie, że byłam u pani ginekolog w mojej przychodni. Zgłosiłam się tam, aby walczyć o moje wyniki z krwi, które zlecił lekarz, i których osobiście odebrać nie mogę, bo przecież to ON ZA NIE PŁACI (może mi to ktoś wytłumaczyć? Jakim cudem lekarz płaci za moje badania i w takim razie na co idą moje składki zdrowotne??). Na informacje, że do następnej wizyty kawał czasu, ja boję się, że urodzę wcześniej, a te wyniki są konieczne przed porodem usłyszałam 'przecież mamy ginekologa na zastępstwie'... Szczęka mi opadła.. Gdy wydusiłam z siebie 'nie wiedziałam...' usłyszałam 'NO TO TRZEBA BYŁO SIĘ PYTAĆ'... No nie mam słów, żeby to komentować.


W sobotę chciałam zrobić sobie USG 4D bezpłatnie w ramach akcji szczęśliwa mama..... To mi powiedzieli, że 34 tc to za późno ;| Bo nic nie będzie widać i mogą mi zrobić 2D.. To już Maluszka męczyć nie chciałam. Doszłam do wniosku, że chcąc być tą szczęśliwą mamą, mogłam kłamać, że w 30 tygodniu jestem ;) Bo bardzo się nastawiłam na to usg, myślałam, że na 100% się przekonam o płci ;P (no bo te imię... na obecną chwilę mamy imię dla dziewczynki, i jak znów się nastawię, a potem się okaże, że mam 3 dni, aby coś dla chłopca dobrać.... jejku bredzę;P )

Ogólnie ostatnie dni, tygodnie spędzam bardo aktywnie jak na mnie (choć teraz oszczędzam się, żeby tą Kruszynę w sobie jeszcze ponosić przez miesiąc;P), słucham dobrych rad, słucham o moim małym brzuszku, o tym jak nie nazwać dziecka bo jakaś głupia dziewczyna się tak nazywała (teraz wiem, że nie warto o tym dyskutować), wydeptuję tunel do ubikacji, wypijam litry mięty, jem kilogramy migdałów na zgagę, ale wiecie czego nie potrafię? Walczyć o swoje prawa! ZAWSZE powtarzałam, że jak będę w ciąży, bo będę ten fakt wykorzystywać na maxa... No, ale nie umiem. Mężul mnie ciąga do tych kas pierszeńswta, ale jeszcze nigdy nie pozwoliłam na to, aby się upomnieć, żeby mnie przepuścili ;) Na szczęście kasjerki mają dobry wzrok zazwyczaj i mnie same wołają ;) Ale o tym chciałabym napisać osobną notkę :)

Na koniec foto mojej pszczółki :)))))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz