Dni takie piękne i intensywne, że aż sił brak by o nich pisać.
Zaliczyliśmy Kraków, zaliczyliśmy spotkanie z ciocią Olą :) , piknikowanie z przyjaciółmi Najmniejszymi, spotkania, a za sprawą trwających upałów zaliczamy (prawie) codzienne spacery z Najmnijeszymi naszymi! I matka ma z kim pogadać i dziecko z kim pogaworzyć ! A wszystko to przez ogarniający skwar, który nie chce się wynieść z naszego mieszkania ! Musieliśmy się ewakuować - alternatywą było pozabijanie się wzajemnie (humory średnio dopisują gdy nie ma czym oddychać, a człowiek non stop się lepi), no ale szkoda nas... tacy fajni jesteśmy, że żal dla świata :P
No, ale wracając do tematu - wczoraj Mateusz ledwo po pracy wszedł do mieszkania (po nocy był! Ma zdrowie ;)) i zarządził wycieczkę do ZOO ! No jakże mogłabym się sprzeciwić.
Jedyne co mnie zastanawiało, to to czy Lili choć minimalnie zwróci uwagę na to, że otacza ją coś nowego. Na odpowiedź długo nie czekałam - jej miny patrzącej na zwierzątka, najbardziej na ptaszki mówiły same za siebie!
Potem spacerek po Parku Śląskim (Hexe aaahhh... jak Ty masz bosko mieszkając tak blisko! ), obiadek i powrót do domu :) Pogoda się z nami zgrała, na zamówienie wręcz - parę metrów odjechaliśmy i zaczęła się ulewa !
A dziś... Jako, że mamy dzień Taty to z rana czekała na kogoś laurka i odznaka...;)
Pomyśleć, że nie tak całkiem dawno, bo przecież TYLKO rok temu laurka wyglądała tak wypukle... a do tego się ruszała !
Pierwsza laurka ;)