środa, 19 września 2012

Chrzciny (import.)

16.09 nasze Skarbiątko przyjęło Chrzest Św. :)
Przed mszą, w domku dała nam do wiwatu. Przyjechała moja siostra, jej chrzestna i zaczęła Małą ubierać. Lilcia kocha być przebieraną, ale nie przez ciocie Olę ;P Był taki wrzask... Długo uspokoić się nie mogła, w domu powstało istne pobojowisko.. W sobotę wysprzątałam całe mieszkanie, niedziele wieczorem jak wróciliśmy to za głowę się chwyciłam. Tu jakieś grzechotki, którymi siostra cioteczna Lili (4 lata) próbowała ją uspokoić, tu buty, które siostra mi przywiozła a które ja miałam założyć (niestety wysokie szpilki nie dla mnie, może kiedyś się nauczę ich używać;) ), gdzieś się plączą zużyte chusteczki nawilżane, opakowani po ubrankach, butach, gdzieś w kącie pampers nawet się znalazł.. No długo by wymieniać. Ten obraz utwierdził mnie w tym, że bardzo dobrze, że 'imprezka' po mszy odbyła się w lokalu. Z resztą, w naszym małym mieszkanku byśmy się przecież nie pomieścili.

W drodze do Kościoła Lila się uspokoiła. Na początku mszy miałam obawy, bo co jeśli zacznie płakać? Każdy będzie się gapił i będę się z tym źle czuła. Na początku Mała spała, jednak organy ją obudziły. Na szczęście Lilcia była grzeczna :) Na 6 chrztów- ona najspokojniejsza:) Było jeszcze jedno spokojne dziecko - ale rodzice wciąż musieli z nim chodzić ;). No rosłam z dumy gdy słyszałam za plecami słowa podziwu dla niej (pewno gdybym nie miała tych obaw nie zwróciłabym na nie uwagi;)).
Mszę prowadził Ojciec Dominikanin. Było bardzo fajnie:) Pierwszy raz się spotkałam z tym, żeby dzieci świeżo ochrzczone były obdarowane przez cały kościół brawami ;)
Kazanie też ładne, jednak nasilały moje wzruszenia. Od początku mszy miałam mokre oczy gdy wspominałam jak to było, gdy byłam w ciąży z Mikusiem. Zawsze było mi słabo, przypominały mi się msze w tej parafii (chrzciliśmy w naszej poprzedniej parafii, nie obecnej, z tamtą jestem bardziej zżyta, jakby jakiś magnez był w tamtym Kościele).. Jak na kazaniu usłyszałam słowa, że dzieci nie należą do nas, a do Boga... Moje pierwsze dziecko na pewno. Ono jest z Bogiem... Lilcia jest przy mnie..
Jednak oboje są w moim serduszku i bardzo je kocham :))




Po mszy uczciliśmy ten wyjątkowy dzień w miejscu, w którym bawiliśmy się 4 lata temu na naszym weselu:)
Miło było się spotkać w takim gronie:) Choć nie powiem, czasami miałam dość gdy Lila lądowała na rękach mojej teściowej bądź bratowej bez mojej wiedzy. Leży sobie grzecznie w wózku, wiem, że jak wyląduje na rękach to będzie domagać się jedzenia, a chciałam szybciutko skończyć jeść to co mam na talerzu przed nakarmieniem jej... Mąż chcę ją wziąć na ręce, mówie zostaw.. po chwili się obracam a jego bratowa już buja Lili na rękach;|
Najlepiej podsumował to mój siostrzeniec (6,5 roku) 'czy ta Lila w końcu poleży w wózku? Ona już jest zmęczona, tylko na rękach i na rękach...' No trafił w samo sedno ;)
Hitem była też siostrzenica, która hasała w najlepsze gdy my w ciszy jedliśmy obiad... Nagle ona, z drugiego końca sali zawołała 'TATO, KUPĘ!!!'
Myślałam, że pęknę ze śmiechu ;PP


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz